Pliki otwarte – częsty powód sporów

Większość elementów reklamy wymaga przygotowania pliku graficznego. Zdarza się oczywiście, że klient posiada takowy i po prostu go dostarcza, ale zdecydowanie częściej trzeba go wykonać.

Klient, który zamawia baner czy katalog, często zainteresowany jest tylko otrzymaniem ostatecznego produktu, a o problemie dotyczącym posiadania pliku otwartego przypomina mu się dopiero później – gdy umowa jest już podpisana, albo gdy za kilka lat chce ponowić produkcję (np. wizytówki się skończą albo w katalogu powinny się znaleźć nowe produkty) pracując z inną agencją reklamową.

Czy zatem dostarczenie plików graficznych, umożliwiających ich swobodną edycję, powinno być normą? Absolutnie nie! Można ten fakt łatwo wytłumaczyć:

  1. Przede wszystkim autor projektu podpisuje się pod nim. Jeśli jest to np. logo – grafik umieszcza je w swoim portfolio i często jest z nim kojarzony (jak np. znak graficzny „LOT” Romana Duszaka czy „PKO” Karola Śliwki). Przekazanie plików do edycji wiąże się z tym, że każdy może zniweczyć pracę twórcy, a opinia o nim i jego projektach może przestać być dobra. Newralgicznym miejscem jest także strona redakcyjna książki – jeśli jakiś grafik zaprojektował całą publikację, a ktoś inny zmienił tylko kilka detali w następnym wydaniu – kto powinien być na niej uwzględniony?
  2. Drugą sprawą jest także to, że plik źródłowy zawiera wiele informacji o tym, jak dany produkt został wykonany, tzn. zawiera całe know-how. Żeby zobrazować ten problem, można przytoczyć przykład cukierni: jeśli zamawiamy tort, otrzymujemy gotowy produkt i to za niego płacimy określoną sumę. Żadna cukiernia nie poda na ten wyrób przepisu – jest on gwarancją tego, że jeśli klient będzie chciał zamówić taki tort drugi raz, będzie musiał skorzystać z usług danego producenta. Każda firma gastronomiczna produkująca jedzenie lub napoje strzeże swoich receptur i nikogo to nie dziwi. Dlaczego zatem niechęć grafików do przekazywania plików otwartych budzi tak duże kontrowersje?
  3. Ochrona plików źródłowych zapobiega także powstawaniu plagiatów, co w erze łatwego dostępu do internetu jest szczególnie ważne. Jeśli dostarczony plik nie jest w wersji edytowalnej, łatwo znaleźć jego twórcę lub sprawdzić, kto nim nie jest. Sytuacja zmienia się diametralnie w momencie, gdy przypadkowy człowiek zmieni kilka drobiazgów w projekcie, dostosowując go do własnych potrzeb, i opublikuje jako własny. Nie jest to uczciwe względem twórcy.

Z tych powodów pliki otwarte, przeznaczone do edycji, często nie są wcale przekazywane klientowi, ale jeszcze powszechniejszą praktyką jest po prostu dodatkowa opłata za taki plik. Wtedy za określoną kwotę grafik godzi się na wymienione wyżej ryzyka, zrzeka się prawa do projektu – a klient może go dowolnie edytować. Taka opcja jest według nas uczciwa i tak też postępujemy w naszej firmie.